tak długo
jak smakuje
porażka
będziemy szukać
tak długo
jak znajdzie się
zagadka
będziemy myśleć
tak długo
jak przestaniemy
tracić
będziemy
kiedy zatrzymamy
obraz
nieznany
wszystkim
© Artbook
trudno zapisać mokre kartki
gdzie enigmatyczna jesień
pełna sprzeczności
kreśli szkic
nadchodzących dni
obraz nabiera z czasem
kolorów i nie skąpi
nawet dobrego słowa
niemniej wątpię w nie
na rozdrożu
bez wyjścia
bez sensu
huśtam
ten nastrój
© Artbook
W mroźną marcową noc, gdy gwiazdy wydawały się ostrzejsze niż zwykle, a księżyc spoglądał z niepokojem na zamarzniętą ziemię, wioska na skraju lasu zanurzyła się w ciszy. Powietrze było tak przejrzyste, że każdy oddech zamieniał się w kryształowe obłoki, które unosiły się leniwie i znikały w czerni nieba.
Stary Mateusz, który od lat mieszkał samotnie na skraju wsi, zauważył coś dziwnego. Ślady na śniegu, które pojawiły się znikąd i prowadziły wprost do granicy lasu, gdzie ciemność zdawała się być bardziej namacalna niż kiedykolwiek. Ślady były drobne, jakby należały do dziecka, lecz zbyt głębokie, by mogły być pozostawione przez lekkie stopy.
Zaintrygowany, Mateusz chwycił swoją lampę naftową i ruszył wzdłuż śladów. Gdy zbliżył się do granicy drzew, usłyszał cichy szept, jakby wiatr niósł echo odległych głosów. Lampa zamigotała, a płomień zatańczył niespokojnie.
W głębi lasu coś błysnęło. Mateusz dostrzegł postać, ubraną w cienką, białą suknię, która zdawała się nie odczuwać mrozu. Kobieta stała nieruchomo, spoglądając na niego z miejsca, gdzie ślady się kończyły. Jej twarz była blada jak śnieg, a oczy lśniły nienaturalnym blaskiem.
Mateusz zrobił krok naprzód, ale kobieta cofnęła się w cień drzew. Mimo lęku, starzec podążył za nią, ale im dalej wchodził w las, tym cisza stawała się głębsza, a światło lampy coraz słabsze. W końcu ogień zgasł, a wokół rozciągnęła się ciemność.
Następnego ranka mieszkańcy wioski znaleźli lampę naftową Mateusza na skraju lasu, w miejscu, gdzie ślady znikały bez śladu. Starca nigdy więcej nie widziano, a mroźne marcowe noce od tamtej pory niosły ze sobą niepokojące szepty, które zdawały się wzywać tych, którzy mieli odwagę słuchać.
© Artbook
Deszcz padał cicho, zmywając ostatnie plamy zimy z popękanej drogi. Noc była ciemna, choć niebo przecinały rozmazane światła miasta, niknące w gęstej mgle. W powietrzu unosił się zapach wilgoci, przesiąknięty czymś nienazwanym – niepokojącym.
Szymon szedł powoli, wsłuchując się w krople uderzające o jego płaszcz. Droga prowadziła przez park, gdzie nagie konary drzew wyciągały ku niemu swe ramiona. Przedwiośnie zawsze niosło coś nieuchwytnego – obietnicę odrodzenia, a jednocześnie cień czegoś, co nie zdążyło odejść.
Przystanął na skraju alei, dostrzegając coś między gałęziami. Ciemna sylwetka stała nieruchomo, ledwie widoczna w gęstej mgle. Nie było słychać kroków, nie było wiatru – tylko echo deszczu odbijające się od kamiennych ścieżek.
– Halo? – zapytał cicho.
Cisza.
Mimo to, miał nieodparte wrażenie, że ktoś go obserwuje. Mgła zaczęła się zagęszczać, zdawało się, jakby oddychała, pulsowała w rytm niewidzialnego serca. Zrobił krok w przód, ale postać zniknęła, jakby nigdy jej tam nie było.
Gdy dotarł do domu, czuł, że nie jest sam. Drzwi zamknęły się za nim z cichym stuknięciem, ale w powietrzu nadal unosił się ten zapach – zapach wilgoci, przesiąknięty czymś o smaku niepokoju.
Rano znalazł na progu coś, co wyglądało jak zwiędnięty kwiat. Jego płatki były zimne i mokre, a na ich krawędziach lśniły krople deszczu – albo czegoś innego.
Zza okna dochodził śpiew ptaków, zwiastujących wiosnę. Ale on nie był pewien, czy na pewno nadchodziła.
© Artbook
zbieramy całe życie
po trochu
czasami na szczęście
nie szczędząc łez
jakby miało starczyć
do końca
na wiosnę
aby jesienią starczyło
kiedy latem
myślimy
o zimie
zbierają wszyscy
żeby nie było
zbierają starzy
zbierają młodzi
wszyscy inaczej
bywa że za dużo
bywa że za mało
brakuje!
cały czas mało!
powinno być więcej!
tymczasem nie stać już nas...
na gromadzenie straconych...
zasobów
© Artbook
życie od wieków tworzy
pokolenia
nie śpi
rodzi
kolejne marzenia
o lepszym
życiu
na wieki
tymczasem
świat
cierpi
bez
wytchnienia
© Artbook