Deszcz zaczął padać akurat wtedy, gdy postanowiłem wyjść bez parasola.
"To tylko parę kropel" – pomyślałem optymistycznie.
Pięć minut później wyglądałem jak mokry szczur.
Oczywiście nic nie mam do tych milusińskich sworzeń.
Porównanie nasunęło mi się mimo woli.
Ludzie z parasolami mijali mnie z litością w oczach, a ja udawałem, że to część planu.
"Kto potrzebuje parasola?!" – mruczałem pod nosem, brodząc w kałużach.
Nagle, uderzenie! Gołąb, równie zdezorientowany jak ja, wpadł prosto w moje włosy.
Jakby tego było mało, auto przejechało po kałuży obok, dając mi ostateczną kąpiel.
"Fantastycznie!" – parsknąłem.
Może deszcz to przygoda, ale... następnym razem biorę parasol.
Albo łódkę.
© Artbook
*Drabble: Czy słyszałeś o drabble?